czwartek, 7 kwietnia 2016

Pragnienia czyli mówisz masz!

Zosieńka zamyślała się ostatnio coraz częściej. Bujała myślami Bóg jeden wie gdzie. przez co niestety jej najbliższe otoczenie było narażone na przeróżne niespodzianki. Zwierzyna była zadowolona z tego stanu rzeczy, bowiem Zosieńka nie będąc pewna czy jej pupile otrzymały przydziałowe posiłki, bez zastanowienia serwowała repetę. Ślubny bywał trochę mniej zadowolony, a brak zadowolenia miał źródło w poczuciu smaku, które namolnie domagało się potraw doprawionych akurat i w sam raz. Niestety ostatnio jadał posiłki niedosolone, bądź przesolone, ten pierwszy przypadek dawał się dość łatwo skorygować, ten drugi był niestety trudny do przełknięcia, w przenośni jako i dosłownie. Toteż po kolejnym źle doprawionym posiłku, spojrzał swej połowicy głęboko w oczy i zażądał by teraz, zaraz i natychmiast powiedziała czego pragnie a on spełni Zosieńkowe pragnienie, mając głęboko w sercu nadzieję na normalnie doprawione posiłki. Zosieńka westchnęła i ponownie się zamyśliła... cóż mogła powiedzieć, przecież Ślubny granic nie uszczelni, kryzysu migracyjnego nie zakończy, Targowicy nie uprzątnie, jednym słowem świata nie naprawi. Już, już z Zosieńkowej piersi miało się wyrwać kolejne westchnięcie, gdy na usta wepchły się jej słowa mistrza pióra hr. Fredry i na jednym oddechu spłynęły:
- Jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla kup mi Luby!

Jakież było zdziwienie Zosieńki gdy jakiś czas potem otrzymała to co chciała. Mały pluszak przysłonił problemy świata, bowiem kryło się za nim wielkie serce... no i oczywiście przemożne pragnienie spożywania normalnie doprawionych posiłków ;)))





A tak oto na co dzień wykorzystywane są "światowe poduszki" :))






czwartek, 10 marca 2016

Poduszki czyli wielki świat na prowincji

Zosieńka z zadowoleniem przeczytała komentarze, jednak pochłonięta wiosennymi porządkami nie miała czasu by indywidualnie na nie odpowiedzieć. Porządki bardzo szybko przekształciły się w grzebanie po wszystkich zakamarkach w poszukiwaniu czegoś co można przerobić na coś innego a dokładniej na fartuszek pasujący do kuchni, która w związku z wiosenną przemianą nie jest już gwiazdkowoczerwona tylko granatowoniebieskożółta. Fartuszek na razie pozostaje w sferze marzeń i planów, za to z licznych resztek nabytych kiedyśtam u krawcowej, powstały poduszki. Poduszki pachną wielkim światem a konkretnie Paryżem! Czujecie jak to brzmi?! PARYŻ! Wszystkie te montmartry, ajfle i takie tam inne... wszak ponoć w Paryżu perfumy z helikoptera rozpylają ;))) Ot wielki świat, nie to co Zosieńkowa prowincja w której jedynym aromatem darmowo rozpylanym jest zapach gnojówki, którą akurat sąsiad użyźnia pole ;)) Na zewnątrz swojskie zapachy a wewnątrz ... wielki świat ;)))

Tkaniny było jak na lekarstwo, więc Zosieńka poratowała się kremowym materiałem, który ozdobiła amatorsko wykonanym transferem ;))






























piątek, 4 marca 2016

Wena czyli prysły zmysły...

Zosieńka zasiadła nad klawiaturą i zamyśliła się...

I tak tkwi nad tą klawiaturą, niczym komputer, który się zawiesił i nie ruszy dopóki się go nie zresetuje ;)) Takoż i czekam na reset, bo jak na razie prysły zmysły! Natchnienia do pisania brak, robótkowo coś tam się dzieje, ale wszystko z poślizgiem. Poniżej wieszaczek, który miał być gotowy na gwiazdkę, by mógł na nim zawisnąć fartuszek ozdobiony haftem. Fartuszek nie doczekał się , bowiem wieszaczek został ukończony dopiero teraz. Był fartuszek nie było wieszaczka... jest wieszak nie ma fartuszka... no chyba, że uda mi się do Wielkanocy coś uszyć...












To fartuszek sierotka co to się wieszaczka nie doczekał...